Przegląd prasy - Archiwum  
.
powrót, na dół
PGE, TAURON PRACOWNICY TRACILI NA WYMIANIE?
PARKIET

Sprawa akcji na wokandzie Chcemy, aby Skarb Państwa pokrył straty poniesione przez akcjonariuszy spółek zależnych PGE i Tauronu w procesie wymiany akcji. Domagamy się kwoty 270 mln zł - powiedział wczoraj Marcin Juzoń, pomysłodawca projektu „Wspólna reprezentacja", jednocześnie 270 mln zł - to roszczenia, których dochodzą akcjonariusze spółek zależnych PGE i Tauronu prezes Socrates Investment. Podmiot ten wywodzi się od Secus Investments - spółki, która inwestowała w akcje pracownicze od początku budowy grup energetycznych takich jak PGE i Tauron. Aby zyskać poparcie załóg, państwo wiele lat temu postanowiło za darmo oddawać pracownikom do 15 proc. akcji przekształcanych, sprzedawanych lub konsolidowanych spółek. Zyskały na tym osoby zatrudnione w branży energetycznej , w tym w firmach, które weszły w skład dużych podmiotów: Polskiej Grupy Energetycznej, Tauronu, Enei i Energi. W czasie konsolidacji czterech grup kapitałowych akcjonariusze ich spółek zależnych otrzymali od Skarbu Państwa możliwość zamiany posiadanych akcji na akcje jednostki dominującej.
Podmioty takie jak Socrates skupowały walory pracownicze. W okresie, kiedy akcje pracownicze były objęte zakazem handlu, obracano przyrzeczeniami ich sprzedaży. Obecnie prawa konfliktowa to przeliczniki, po których pakiety akcji spółek parterowych zostały przeliczone na akcje notowanych na giełdzie grup. Według Socrates Investments wartość akcji pracowniczych została zaniżona. - Występujemy przeciwko działaniom Skarbu Państwa, które doprowadziły do pokrzywdzenia, można powiedzieć wywłaszczenia, mniejszościowych akcjonariuszy konsolidowanych spółek sektora elektroenergetycznego - tłumaczył Marcin Juzoń. - Skarb Państwa dał ludziom mniej, niż sam otrzymywał, a na tych działaniach straty mogło ponieść nawet 50 tys. osób -wyjaśniał. W Sądzie Okręgowym w Warszawie złożono wczoraj pozew w imieniu ponad 11 tys. osób. Podobna sprawa przeciwko Skarbowi Państwa została wniesiona do sądu w Szczecinie w imieniu 1088 właścicieli akcji Zespołu Elektrowni Dolna Odra (podmiot z grupy PGE).
- Według naszych informacji akcjonariusze spółek zależnych PGE i Tauronu byli straszeni, że ich akcje, jeśli nie wezmą udziału w wymianie, staną się bezwartościowe - podsumował Marcin Juzoń.
W ramach prowadzonych przez Socratesa działań od 2011 r. nadal zbierane są podpisy od pracowników.
Napisany dnia: 21 04 2013 przez: gelen
ZNACZENIE GAZU W ŚWIATOWEJ ENERGETYCE BĘDZIE WZRASTAĆ
DZIENNIK GAZETA PRAWNA

Obok węgla, gaz ma szansę stać się jednym z filarów polskiego miksu paliwowego. Decyzja PGE o skasowaniu inwestycji polegającej na budowie dwóch bloków węglowych w elektrowni Opole wywołała dyskusję o bezpieczeństwie energetycznym kraju.
Jak oceniają Polskie Sieci Elektroenergetyczne, które odpowiadają za zapewnienie bieżących dostaw energii elektrycznej dla gospodarki, już od 2016 r. Polska może mieć problemy z zaspokojeniem zapotrzebowanie na energię.
Powód - narzucony przez Komisję Europejską obowiązek zamykania najstarszych bloków węglowych ze względów na zaostrzane normy środowiskowe.
Jak szacuje Paweł Skowroński były wiceprezes PGE, do 2019 r. na kłódkę zamknięte zostaną elektrownie o łącznej mocy zainstalowanej do 6,5 tys. MW.
Problemu by nie było, gdyby PCE nie okazała się kolejnym inwestorem, który wycofuje się z budowy węglowej elektrowni Jako pierwsze zrezygnowało RWE. Potem z działalności w Polsce wycofał się Vattenfall.
Zaledwie przed kilkoma miesiącami do tego grona dołączył francuski EDF, zawieszając projekt budowy bloku węglowego w Rybniku.
We wrześniu 2012 r. z budowę dużej jednostki odwołała nawet Energa, która zamiast elektrowni węglowej budować chce teraz blok gazowy w Grudziądzu.
Ten ostatni przykład pokazuje, że najstarsze elektrownie opalane „czarnym złotem" wcale nie muszą zostać zastąpione nowymi mocami węglowymi.
Sposobem na załatanie „dziury" po zamykanych siłowniach może być właśnie budowa elektrowni gazowych Zdaniem ekspertów powodów jest kilka.
Najważniejszy - to krótki czas inwestycji oraz stosunkowo niskie nakłady.
Za wybudowanie dwóch elektrowni gazowo-parowych w Stalowej Woli i Włocławku o porównywalnej mocy do węglowego bloku Enei w Kozienicach (jedyna duża rozpoczęta inwestycja w tej technologii), PGNiG i Tauron (Stalowa Wola) oraz Orlen (Włocławek) zapłacą łącznie ok 3 mld zł.
To blisko dwukrotnie mniej niż trzeba wyłożyć za rozbudowę elektrowni Enei.
W najbliższym czasie w Polsce prawdopodobnie ruszy budowa jeszcze tylko jednego dużego bloku węglowego.
W maju kontrakt z wykonawcą planuje podpisać Tauron. I tym razem rachunek za realizację inwestycji o mocy 850 MW grubo przekroczy 5 mld zł. Energetyczny koncern nie ma jednak wyjścia.
Tauron dysponuje najstarszym parkiem mocy wytwórczych w Polsce i jeśli nie chce stracić drugiej pozycji na rynku, musi zastępować stare moce węglowe nowymi, a także zdywersyfikować źródła produkcyjne, jak w Stalowej Woli Dążenie do zbilansowanego miksu energetycznego, opartego na kilku porównywalnych filarach, stoi również przed całą polską gospodarką, która dziś uzależniona jest od jednego paliwa (ok 85 proc. mocy zainstalowanych opiera się na węglu kamiennym i brunatnym).
W tym samym kierunku poszła już Unia Europejska. Szybki rozwój źródeł energii elektrycznej wytwarzanej przy pomocy sił natury, czyli wiatru, słońca i biomasy, spowodował wzrost udziału OZE do poziomu porównywalnego z atomem, węglem i gazem. Dziś na każdą z tych czterech technologii wytwarzania energii przypada czwarta część udziału w rynku pod względem zainstalowanej mocy.
Taka rewolucja czeka i Polskę. Dziś z gazu wytwarza się u nas zaledwie kilka procent energii, ale ten stosunek szybko może się zmienić, bo plany energetyki obejmują budowę kilku takich bloków. Najbardziej realne są w pierwszej kolejności t e oparte na kogeneracji, czyli produkcji ciepła i energii elektrycznej w jednym procesie technologicznym.
Ta technologia pozwala dramatycznie podnieść tzw. łączną sprawność układu, a to obniża koszt produkcji energii Kogeneracja nie jest możliwa bez lokalnych odbiorców ciepła, najlepiej zakładów produkcyjnych lub przedsiębiorstw ciepłowniczych. W przypadku elektrowni we Włocławku, ciepło będzie odbierane przez Anwil Obok niższych kosztów i krótszego czasu budowy (ok 3 lata dla gazu w stosunku do 5-6 dla węgla) na korzyść „gazówek" przemawia jeszcze zdecydowanie wyższa sprawność czyli efektywność wykorzystania paliwa (ok 60 proc. do ok. 45 proc. w przypadku nowych jednostek węglowych), a to bezpośrednio przekłada się na mniejszą emisyjność.
- Gaz jest obecnie najbardziej optymalnym źródłem wytwarzania pod względem dwóch kryteriów: wpływ na środowisko i jednoczesna pewność i elastyczność wytwarzania. Farmy wiatrowe, których znaczenie ostatnio bardzo rośnie, nie emitują CO2 ale nie są także źródłem energii, na którym możemy polegać i sterować ich pracą.
Gaz jest zawsze wtedy kiedy jest potrzebny - mówi Marcin Wasilewski, dyrektor Biura Energetyki PKN Orlen. Gazowe źródła mają jeszcze jedną zaletę.
W łatwy sposób można nimi sterować.
To szczególnie ważne przy dynamicznie rosnącym udziale odnawialnych źródeł energii które - jak zauważa Andrzej Strupczewski, były ekspert m.in. Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej - rozwijają się w sposób sztuczny.
- Bo dzięki różnym systemom wsparcia, które kosztują miliardy euro rocznie - uzasadnia Andrzej Strupczewski.
OZE potrzebują wsparcia, bo panele solarne pracują przez zaledwie kilkanaście proc. czasu w roku, wiatraki - przez ok 20-25 proc.
Kiedy natura nie zasila takich elektrowni system mogą uzupełniać „gazówki" zdolne także do zapewniania podstawowych potrzeb energetycznych gospodarki. Na razie jednak wzrost udziału OZE i węgla przy jednoczesnym braku istotnego wzrostu na zapotrzebowanie energię elektryczną spowodował zmniejszenie ilości energii produkowanej z gazu.
Na niekorzyść technologii wykorzystującej błękitne paliwo działały utrzymujące się relatywnie wysokie ceny surowca. Obniżka cen, które płaci PGNIG, nastąpiła dopiero w końcówce 2012 r.
Światowy kryzys, który na polskiej gospodarce odbija się spowolnieniem, spowodował także obniżenie zapotrzebowania na energię elektryczną.
Efekt - przy jednoczesnym spadku cen energii elektrycznej na rynku bieżącym i w kontraktach terminowych, część z planowanych projektów inwestycyjnych stanęła pod znakiem zapytania.
Dochodzące z zarządów firm energetycznych głosy niepewności zmusiły Ministerstwo Gospodarki do zapowiedzi zaktualizowania założeń polskiej polityki energetycznej do 2030 r.
Choć kształt polskiej energetyki wynika z ogólnoeuropejskiej polityki ograniczania emisji CO2 do atmosfery i rosnącego udziału odnawialnych źródeł energii w finalnym zużyciu energii to jednak musi brać pod uwagę lokalne uwarunkowania takie jak własne złoża* węgla. Dlatego zdaniem ekspertów polityka energetyczna państwa znacząco się nie zmieni i nadal opierać się będzie na węglu przy jednoczesnym rozwoju OZE, gazówek i energetyki jądrowej.
Co ciekawe, w ostatnich latach udział energii produkowanej na bazie węgla wzrósł przede wszystkim w Niemczech. Było to możliwe dzięki niskim cenom emisji CO2 (elektrownie muszą płacić za każdą tonę wyemitowanego do atmosfery dwutlenku węgla), ale przede wszystkim dzięki spadkowi cen węgla na światowych rynkach. Spory udział w zbiciu cen węgla miała łupkowa rewolucja w Stanach Zjednoczonych i w efekcie tego zalanie Europy tanim surowcem zza Atlantyku oraz Azji.
To jeden z powodów, dla którego eksperci uważają, że całkowita rezygnacja z węgla nie jest możliwa m.in. także ze względu na wspomniana już niedobór mocy, które mogłyby zastąpić bloki węglowe.
Na rynku jest zgoda, że odejście od węgla jest przedsięwzięciem trudnym i procesem długotrwałym. Według szacunków Urzędu Regulacji Energetyki, związane z dostosowywaniem się do przepisów pakietu klimatycznego stopniowe wyłączanie elektrowni węglowych nawet jeżeli nie spowoduje ok. 2016 r. w Polsce niedoborów energii, to z pewnością sprawi wiele kłopotu największym odbiorcom.
- Już trzeba zadbać o budowę infrastruktury dla energetyki gazowej JACEK KRAWIEC prezes PKN Orlen Gazowa rewolucja, którą obserwujemy za oceanem oraz zmiany jakie ze sobą niesie, są najlepszym dowodem, że to właśnie błękitne paliwo będzie zyskiwało coraz większe znaczenie w światowym miksie energetycznym i z perspektywy Starego Kontynentu warto to w końcu dostrzec.
W PKN Orlen tę lekcję odrobiliśmy już kilka lat temu.
W naszych planach rozwoju na najbliższe pięć lat zapisaliśmy znaczący wzrost nakładów inwestycyjnych w segmencie energetycznym oraz wydobywczym.
Zmierzamy do celu jakim jest struktura działalności typu multi-utility oraz wykorzystywanie możliwych synergii między tymi sektorami. Dywersyfikacja źródeł przychodów jest bowiem najlepszym sposobem na zapewnienie długofalowego rozwoju spółki, a gaz ziemny może stanowić jego stabilne podwaliny.
Bez względu na to ile gazu będziemy zużywać, już teraz powinniśmy myśleć o gazowej rewolucji w kontekście infrastruktury potrzebnej do jego wykorzystania. Jako największa polska spółka zdajemy sobie z tego sprawę, dlatego właśnie dziś wkopujemy kamień węgielny pod budowę nowego bloku gazowo-parowego we Włocławku, o mocy 463 MWe.
Zaprojektowane połączenie elektroenergetyczne bloku zarówno z Anwilem jak i PSE będzie absolutnie nowatorskim rozwiązaniem w polskich warunkach.
Od 2015 roku będzie on wytwarzał energię elektryczną w kogeneracji z produkcją ciepła na potrzeby m.in. PKN Orlen, Grupy Anwil jak i dla odbiorców zewnętrznych. To właśnie kogeneracja powoduje, iż nasze projekty charakteryzują się mocnym business case.
Co więcej, realizując cele strategiczne spółki w sektorze energetycznym planujemy również realizację podobnych inwestycji - obecnie analizujemy możliwość realizacji podobnego projektu w Płocku.
Decyzja o postawieniu przez PKN Orlen na energetykę gazową jest istotna nie tylko dla budowania wartości spółki w długiej perspektywie, ale także z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego kraju.
Mówiąc o energetyce gazowej warto też zwrócić uwagę na możliwe synergie z naszą działalnością podstawową oraz segmentem upstream, w którego tworzenie również jesteśmy silnie zaangażowani.
Liczę na to, że realizacja projektów takich jak ten we Włocławku, spowoduje, iż dyskusja o inwestycjach w energetykę gazową nie będzie rozpoczynać siew Polsce od pytania czy?, tylko kiedy?
Napisany dnia: 21 04 2013 przez: gelen
CO ZROBIĆ Z CO2 WYCHWYCONYM W ELEKTROWNIACH?
WNP.PL

Trwają badania nad wykorzystaniem CO2 wychwyconego w elektrowniach do produkcji paliw. Przyszłość pełnego recyklingu CO2, to technologiczne wykorzystanie tego gazu – uważa Marek Ściążko, dyrektor Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla.
- To "utilization" czyli wykorzystanie CO2 wychwyconego w elektrowniach. Dziś dwutlenek węgla wykorzystuje się w chemii, np. przy produkcji mocznika.
Z bloku węglowego o mocy 900 MW można mieć w ciągu roku nawet 4 mln ton CO2. Takie duże ilości pozwoliłyby na dużą produkcję mocznika a rzecz w tym, że mocznika za dużo nie potrzebujemy.
Dlatego myśli się o zastosowaniu dwutlenku węgla do produkcji paliw. Z połączonego CO2 i wodoru możemy zsyntezować paliwa, jak metanol czy odpowiedni komponent paliwowy. To jest przyszłość pełnego recyklingu dwutlenku węgla, poprzez technologiczne wykorzystanie, a nie tylko przez rośliny, które asymilują CO2.
Z technologicznego punktu widzenia produkcja paliw z CO2 jest już dziś możliwa, można takie reakcje przeprowadzić w laboratorium, ale nie są one jeszcze efektywne ekonomiczne.
Trzeba znaleźć odpowiednie katalizatory, które obniżą koszty takiej reakcji. Technologie, dzięki którym możliwa będzie produkcja paliw z CO2 i wodoru w skali przemysłowej, która będzie uzasadniona ekonomicznie, dopiero powstają. Potrzeba jeszcze ok. 10 lat, żeby tego typu technologie rozwinąć, ich zastosowanie przemysłowe najwcześniej będzie możliwe w okolicach roku 2030.
Jaki dziś byłyby koszty produkcji paliw z CO2 i wodoru?
- Produkcja ekwiwalentu baryłki ropy byłaby na pewno droższa niż 200 dolarów, obecnie baryłka ropy kosztuje ok. 110 dolarów, więc takie paliwo byłoby blisko dwa razy droższe niż paliwo tradycyjne.
Kilka lat temu instytucje unijne mocno wspierały CCS czyli wychwytywanie i składowanie gazów cieplarnianych. Dziś o tym mówi się bardzo mało.
Czy ta technologia to już kwestia przeszłości?
- Nie, wręcz przeciwnie, wiele się w tej kwestii dzieje. Trwają próby wpłynięcia na rynek uprawnień CO2, aby doprowadzić do wzrostu cen uprawnień do emisji CO2. Pojawił się też pomysł wprowadzenia obligatoryjnego poziomu emisji z jednostek wytwórczych na poziomie 450 kg CO2 na 1 MWh, co eliminuje węgiel kamienny i brunatny. Taki limit już obowiązuje w niektórych stanach w Stanach Zjednoczonych, podobne pomysły są w Wielkiej Brytanii. Jest dużo propozycji, choć nie są publicznie dyskutowane.
Na ile pomysł limitu emisji 450 kg CO2 na 1 MWh będzie groźny dla polskiej elektroenergetyki?
- W polskiej energetyce już widzimy, że gaz ziemny zaczyna stopniowo wypierać węgiel. Wiele grup energetycznych w Polsce posiada plany budowy bloków gazowych. Zatem pomysł ten nie sprzyja naszemu przemysłowi górniczemu.
Komisja Europejska chce ograniczenia emisji CO2 do 2050 r. o 80 proc. To realny pomysł?
- Prognozowanie jest zawsze trudne, zwłaszcza tak dalekiej przyszłości. Trudno powiedzieć co będzie za prawie 40 lat. Przy obecnym stanie techniki spełnienie tego celu nie jest możliwe. Żeby w takim stopniu ograniczyć emisję CO2 przy ciągłym wzroście wykorzystania paliw kopalnych w świecie będziemy musieli opracować nowe, bardzo efektywne, technologie wytwarzania energii.
Na OZE nie zawsze możemy liczyć.
W wielu częściach Polski od 1 grudnia 2012 r. do końca marca 2013 r. było zaledwie 26 godzin słonecznych. Wtedy niemożliwa byłaby produkcja energii w instalacjach fotowoltaicznych. Cóż, OZE to ciągle znak zapytania.
Napisany dnia: 21 04 2013 przez: gelen
POLSKI RYNEK WĘGLA CZEKA BOLESNA WERYFIKACJA
WNP.PL

Sektor elektroenergetyczny odchodzi od budowy bloków energetycznych opalanych węglem kamiennym. Węgiel brunatny będzie wypychał kamienny z rynku.
Spowolnienie w gospodarce przekłada się na ceny węgla, na poziom zapotrzebowania na prąd oraz na sceptycyzm w zakresie inwestycji.
W kontekście budowy elektrowni atmowej oraz wydobycia gazu z łupków, należy zdefiniować rolę węgla w Polsce w kolejnych latach. Na razie jasnej wizji dotyczącej górnictwa się nie doczekaliśmy. Powstaje za to coraz więcej znaków zapytania.
Rosjanie chcieliby dostarczać Polsce energię elektryczną z elektrowni atomowej budowanej w Kaliningradzie.
Projekt budowy elektrowni jądrowej w Polsce nie wiadomo, czy w ogóle wypali. Mówiło się, że taka elektrownia mogłaby powstać w roku 2020, co przestało być aktualne.
- Najpewniejsze jest to, że Polska stanie się importerem energii elektrycznej netto - ocenia w rozmowie z portalem wnp.pl Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki. - Tym bardziej, że wszyscy dookoła będą mieli nadpodaż, a my będziemy mieli deficyt energii.
Brzmi to złowieszczo, ale nad wyraz realnie.
Sektor elektroenergetyczny odchodzi u nas od budowy bloków energetycznych opalanych węglem kamiennym.
- Wystarczy wymienić rezygnację z budowy dwóch bloków w Opolu oraz bloków w Ostrołęce i Rybniku - przypomina Markowski.
W ciągu ostatnich 20 lat wydobycie węgla kamiennego w świecie podwoiło się osiągając poziom prawie 7 mld ton, a węgla brunatnego blisko 1 mld ton. Nie zwalniają z wydobyciem w Rosji, na Ukrainie czy w Kazachstanie.
Prognozy globalne przewidują dwukrotny wzrost wydobycia węgla w następnych 20 latach.
W Polsce w ciągu ostatnich 20 lat produkcja węgla kamiennego obniżyła się o 50 proc. Polska z wydobyciem przekraczającym 70 mln ton nie jest już graczem liczącym się na globalnym rynku węgla.
Nadpodaż węgla na rynku może spowodować, że w Polsce oferowany będzie surowiec z importu w coraz to większej ilości i po coraz to niższej cenie.
Rok 2012 zakończył się importem węgla do Polski w wysokości prawie 11 mln ton, choć przy spowolnieniu w gospodarce warunki ku temu nie były sprzyjające.
Przedstawiciele środowiska górniczego wskazują, że jedynym sposobem na przetrwanie polskiego węgla jest modernizacja polskiego górnictwa, by obniżyć koszty wydobycia.
Otwarte pozostaje pytanie o docelowe poziomy zapotrzebowania na węgiel w Polsce w perspektywie najbliższych lat.
Widać, że możemy mieć do czynienia z sytuacją, gdzie węgiel brunatny będzie na rynku zyskiwał kosztem węgla kamiennego, co zresztą już się w Polsce dzieje.
Polskie górnictwo węgla kamiennego staje się coraz mniej konkurencyjne.
Koszty produkcji części krajowych spółek wydobywczych osiągnęły poziom, który może być poważnym zagrożeniem dla ich rentowności.
W czasie koniunktury na rynku światowym wzrost cen sprzedaży umożliwiał zachowanie rentowności polskim producentom węgla.
Sytuacja się zmieniła - zapasy węgla oraz presja ze strony importu uniemożliwiają kompensowanie rosnących kosztów produkcji w cenach sprzedaży surowca.
Stąd w portalu wnp.pl zamieściliśmy niedawno liczne opinie na temat tego, czy uda się nam w Polsce utrzymać obecny stan górniczych aktywów.
- Wielokrotnie mówiłem o tym, że polskie górnictwo funkcjonuje w trudnych warunkach górniczo-geologicznych - podkreślał wówczas Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki.
- Zachodzi konieczność walki z metanem, z tąpaniami. Trzeba przyspieszyć likwidację trwale nierentownych pól wydobywczych, szczególnie tych, gdzie mamy do czynienia z nadkoncentracją zagrożeń. Likwidacja trwale nierentownych kopalń jest potrzebna, by mieć środki na inwestowanie tam, gdzie eksploatacja jest rentowna - zaznaczył Janusz Steinhoff.
Biorąc pod uwagę jednostkowy koszt produkcji polskich kopalń, który obecnie kształtuje się na poziomie ok. 300 zł za tonę (przeszło 100 dolarów) oraz prognozy analityków Banku Światowego na najbliższe lata - mówiące o cenie sprzedaży węgla energetycznego na rynkach zagranicznych w granicach 90-100 dolarów za tonę - możemy spodziewać się zagrożenia dla rentowności polskich spółek wydobywczych.
Dla porównania, koszt produkcji węgla przez producentów z Azji i Ameryki Południowej wynosi ok. 40-60 dolarów za tonę, a producentów rosyjskich poniżej 80 dolarów.
Widać więc, że przed polskimi producentami węgla czas bolesnej weryfikacji.
Napisany dnia: 21 04 2013 przez: gelen
WICEMINISTER SKARBU WS. ELEKTROWNI OPOLE: NIEDOBRA DECYZJA
WNP.PL

"Decyzja podjęta przez PGE o rezygnacji z rozbudowy elektrowni Opole nie jest dobra dla polskiego sektora energetycznego" - przyznał w czwartek w Sejmie wiceminister skarbu Paweł Tamborski.
O rozbudowę elektrowni Opole zapytał podczas obrad opolski poseł PiS Sławomir Kłosowski. - Proszę o konkretną odpowiedź: czy budowa dwóch nowych bloków energetycznych rozpocznie się jeszcze w tym roku?
Odpowiadając, wiceminister Tamborski zaznaczył, że jego resort traktuje rozbudowę elektrowni Opole jak jedną z kluczowych i najważniejszych inwestycji w sektor energetyczny.
Dodał, że inwestycja uzyskała m.in. wszystkie decyzje administracyjne, pozwolenie na budowę, decyzje środowiskowe, zezwolenie na emisję gazów.
- W ocenie ministerstwa decyzja podjęta przez PGE nie jest dobra dla polskiego sektora energetycznego, jednakże trzeba mieć na uwadze, że PGE jest spółką publiczną. Skarb państwa jest istotnym, ale jednym z wielu akcjonariuszy. PGE jako spółka publiczna musi brać pod uwagę interes swoich akcjonariuszy - podkreślił Tamborski.
Wyjawił, że resorty skarbu i gospodarki oraz kancelaria premiera pracują nad "formułą zmiany realizacji tego projektu".
- Obecnie są prowadzone analizy z udziałem Ministerstwa Skarbu, resortu gospodarki i kancelarii premiera. Liczymy, że na skutek tych zdecydowanych działań możliwe jest wypracowanie stanowiska, które zarówno pogodzi interes państwa w zakresie bezpieczeństwa dostaw, jak i nie wpłynie na pogorszenie pozycji konkurencyjnej spółki PGE - powiedział wiceminister Tamborski.
Ta odpowiedź nie usatysfakcjonowała posła Kłosowskiego, który dopytywał, ile pieniędzy do tej pory spółka PGE wydała na przygotowania do inwestycji w Opolu.
- Zgodnie z naszymi informacjami koszty spółki związane z przygotowaniem tej inwestycji wyniosły 64 mln zł - wyjawił Tamborski.
Napisany dnia: 21 04 2013 przez: gelen
Pawlak: niedobory mocy w Polsce można uzupełnić energią słoneczną
Niedobory mocy w Polsce można z powodzeniem uzupełnić energią słoneczną wytworzoną z ogniw fotowoltaicznych - uważa b. wicepremier, b. minister gospodarki Waldemar Pawlak. Jego zdaniem energia słoneczna to przyszłość; pomoże zwiększyć liczbę prosumentów w kraju.

"Mówiąc o fotowoltaice, wracamy do źródeł. Do źródeł energii, która tworzy ekosystem Ziemi, całe bogactwo i różnorodność na naszej planecie" - powiedział Pawlak podczas czwartkowej konferencji "Fotowoltaika - energia jutra", organizowanej przez "Rzeczpospolitą".

Były wicepremier zwrócił uwagę, że w Polsce maksymalne zapotrzebowanie na energię prawie dorównuje zainstalowanej mocy. "Moc zainstalowana w niemieckim systemie to prawie 160 GW, a zużycie to ok. 80 GW. Jak widać, moc jest prawie dwa razy większa niż zużycie. W Polsce maksymalna moc jest ledwie trochę większa niż maksymalne zużycie. To może być kłopot" - ocenił Pawlak.

Jego zdaniem braki w energii najszybciej można uzupełnić fotowoltaiką. Zaznaczył, że czas realizacji takich inwestycji jest także najkrótszy.

W opinii Pawlaka pozyskiwanie energii słonecznej przyczyni się do rozwoju rozproszonej energetyki oraz zwiększy liczbę prosumentów. "Nadchodzi czas prosumentów, czyli producentów i konsumentów energii zarazem" - zaznaczył.

Inwestycje we własne ogniwa fotowoltaiczne i baterie słoneczne - tłumaczył - przyczynią się do obniżki rachunków za prąd oraz mogą podreperować nasz budżet na emeryturze. "Może się okazać, że lepiej będzie +zainstalować+ pieniądze w fotowoltaikę, zamiast w fundusze czy lokaty bankowe, które mogą wyparować. Będzie można także produkować energię elektryczną, nie oglądając się na rozwiązania systemowe, a wytworzona energia (sprzedana - PAP) będzie lepszym dodatkiem do emerytury" - dodał.

Pawlak dodał, że fotowoltaika sprawdzi się również w czasie największego zużycia energii elektrycznej. "Będzie to bardzo dobre uzupełnienie wiatraków, które najlepiej pracują pod wieczór i w nocy, a nie w ciągu dnia, kiedy siła wiatru jest najmniejsza" - zauważył.

Wskazał, że do tej pory w Polsce powstała tylko jedna farma fotowoltaiczna, o mocy 1 MW. Inwestycja, zlokalizowana w Wierzchosławicach koło Tarnowa, kosztowała ponad 8,5 mln zł i produkuje energię na poziomie 940-950 MWh rocznie.

W 2013 roku ma się rozpocząć budowa czterech farm fotowoltaicznych w województwie podlaskim o łącznej mocy 4MW. Zakończenie inwestycji planowane jest na 2014 rok.

Według danych Urzędu Regulacji Energetyki łączna moc odnawialnych źródeł energii elektrycznej zainstalowanych w Polsce na koniec 2012 roku wyniosła 4,4 tys. MW. Był to wzrost o 1,3 tys. MW w porównaniu do roku poprzedniego. Największy wskaźnik mocy zainstalowanej odnotowano w elektrowniach wiatrowych - ok. 2,5 tys. MW. Dalej znalazły się elektrownie wodne (ponad 960 MW), elektrownie biomasowe (820 MW), biogazownie (131 MW) i instalacje fotowoltaiczne (ok. 1,3 MW).

Udział energii z odnawialnych źródeł energii w krajowym zużyciu energii brutto wyniósł w 2012 roku 10,55 proc. wobec 8,27 proc. w 2011 roku i ponad 7 proc. w 2010 r.

Zgodnie z zobowiązaniami wobec UE, w 2020 roku udział energii ze źródeł odnawialnych ma wynieść w naszym kraju 15 proc.

Napisany dnia: 18 04 2013 przez: gelen
Obecne przepisy Kodeksu pracy o czasie pracy oderwane od realiów


Wydłużenie okresów rozliczeniowych, wprowadzenie ruchomego czasu pracy oraz zmiany dotyczące urlopów wychowawczych – to najważniejsze propozycje nowelizacji Kodeksu pracy, nad którymi trwają prace w Sejmie. Eksperci mówią, że zmiany są niezbędne, bo obecne przepisy nie odpowiadają sytuacji na rynku. Związkowcy protestują, obawiając się wykorzystywania przez pracodawców i pogorszenia warunków pracy.

Według agencji pracy tymczasowej Randstad coraz więcej Polaków obawia się utraty pracy – mówią tak przede wszystkim osoby młode, pomiędzy 18. a 30. rokiem życia. W ciągu ostatnich 6 miesięcy 17 proc. respondentów zmieniło pracę. I to wcale nie z własnej inicjatywy.

– Obecnie to decyzja pracodawcy wymusza na nas szukanie nowego zatrudnienia. Najmocniej odczuły to osoby młode, kolejną liczną grupą są osoby powyżej 55. roku życia – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Agnieszka Bulik, członek zarządu Randstad.

Dlatego konieczne są zmiany w prawie – mówią rządzący i chcą wprowadzania na stałe do Kodeksu pracy wydłużonych okresów rozliczeniowych czasu pracy z obecnych 4 miesięcy do 12 miesięcy. W założeniu ma to umożliwić dostosowanie czasu pracy do potrzeb pracodawcy i aktualnego poziomu zamówień w firmie. Zgodnie z rządowymi propozycjami, pracodawcy będą także mogli wprowadzić ruchomy czas pracy – w praktyce oznacza to, że pracownicy będą mogli jednego dnia zaczynać pracę np. o 8 rano, a kolejnego dnia o 11 rano.

Przeciwko tym rządowym planom protestują związki zawodowe, których zdaniem są to rozwiązania korzystne jedynie dla pracodawców, a ruchomy czas pracy uniemożliwi rodzicom opiekę nad dzieckiem.

– Jest to stawianie sprawy do góry nogami, bo związki zawodowe próbują bronić tych, którzy już są zatrudnieni, ale niekoniecznie będą. Następuje utrata pracy wśród kolejnych osób, ale blokuje się też wejście na rynek pracy kolejnym osobom, bo pracodawcy mając takie, a nie inne zobowiązania z Kodeksu pracy dwa razy się zastanowią, zanim zaoferują zatrudnienie nowym pracownikom – uważa Agnieszka Bulik.

Szczególnie na stałe umowy na czas nieokreślony, które wiążą się z określonymi obowiązkami i ograniczeniami dla pracodawców, a dodatkowo oznaczają dla nich znaczne obciążenia finansowe.

– Jest im trudno oferować tego typu zatrudnienie w obecnych niepewnych czasach – wyjaśnia Bulik.

Przykładem archaiczności obecnego kodeksu są przepisy o pracy na odległość.

– Obecne przepisy Kodeksu pracy umożliwiają pracę w domu w formie telepracy, ale jest to obwarowane spełnieniem wymogów BHP. W praktyce jest to niemożliwe do zrealizowania. W rezultacie pracodawca albo przymyka na to oko i umawia się z pracownikiem, że częściowo praca będzie wykonywana z domu, albo się nie godzi na pracę w formie telepracy, bo zwyczajnie nie chce mieć dodatkowego obowiązku czy utrudnień związanych z faktem, że na taką pracę w domu zezwala – tłumaczy Agnieszka Bulik.

Zmiany w urlopach wychowawczych i macierzyńskich

Obecnie w Sejmie trwają też prace nad poselskim projektem zmian w Kodeksie pracy, który ma na celu wydłużenie urlopu ojcowskiego z obowiązujących obecnie dwóch do ośmiu tygodni. Projekt nowelizacji przewiduje, że urlop ojcowski będzie mógł być przez pracownika-ojca podzielony na dwie części, przy czym jedna z części nie będzie mogła być krótsza niż 2 tygodnie.

Z kolei Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej pracuje nad zmianami w Kodeksie pracy w zakresie urlopów macierzyńskich. Rząd chce wydłużyć od 1 września br. urlop macierzyński do roku. Przepisy mają objąć tylko rodziców dzieci urodzonych po 1 września br., jak również osoby, które będą wtedy na urlopach – nowe przepisy mają objąć rodziców dzieci urodzonych po 17 marca. Przeciwko temu protestują rodzice dzieci urodzonych przed tą datą, czyli w okresie od 1 stycznia 2013 r. do 17 marca 2013 r. (chodzi o tzw. matki pierwszego kwartału), którzy chcą, aby propozycje rządu umożliwiały także im skorzystanie z dłuższego urlopu macierzyńskiego.

Parlament pracuje też nad rządowym projektem nowelizacji Kodeksu pracy, która dotyczy zmian w urlopie wychowawczym. Rodzice lub opiekunowie dziecka będą mogli jednocześnie korzystać z urlopu wychowawczego przez okres nieprzekraczający 4 miesięcy (obecnie jest to 3 miesiące). Urlop ten będzie mógł być wykorzystany najwyżej w 5 częściach (obecnie jest to najwyżej 4 części). Jego wymiar całkowity pozostaje bez zmian – to maksymalnie 36 miesięcy.

Źródło: wp.pl
Napisany dnia: 18 04 2013 przez: gelen
Prof. Jerzy Wratny: Pracodawcy będą bardziej eksploatować pracowników
Pracodawcy liczą na większe uelastycznienie kodeksu pracy niż to proponowane przez rząd. Projekt rządowy przewiduje wydłużenie do 12 miesięcy okresu rozliczeniowego i wprowadzenie ruchomego czasu pracy. Projekt autorstwa posłów PO zawiera między innymi propozycje wielokrotnego wydłużenia przerwy nie wliczanej do czasu pracy oraz obniżenia stawki wynagrodzenia za nadgodziny.

Profesor Jerzy Wratny z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych ocenił w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową, że tak rewolucyjne zmiany, jakie proponują posłowie Platformy, zamiast pomóc rynkowi pracy, tylko mu zaszkodzą. Jak dodał, badania wielokrotnie wskazywały, że obniżanie standardu uprawnień pracowniczych ma niewielki wpływ na ograniczenie bezrobocia. Profesor Wratny uważa, że obniżenie dopłat za godziny nadliczbowe może nawet zaszkodzić rynkowi pracy. Pracodawcy będą bowiem bardziej eksploatować pracowników już zatrudnionych, kosztem zatrudniania nowych ludzi.

Bogusława Nowak-Turowiecka ze Związku Rzemiosła Polskiego mówi natomiast IAR, że jeśli pracodawcy będzie lepiej to i pracowników zatrudni więcej.

Wiceminister pracy Jacek Męcina powiedział IAR, że ostatecznie zmiany w kodeksie pracy będą zawierały najlepsze rozwiązania z obu projektów. Dodał, że w dzisiejszych czasach najważniejsze jest tworzenie nowych i utrzymanie już istniejących miejsc pracy.
Napisany dnia: 18 04 2013 przez: gelen
Bezrobocie w marcu - 14,3 proc.
Według danych MPiPS stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła w marcu br. 14,3 proc. i w porównaniu do lutego 2013 r. spadła o 0,1 punktu procentowego. Natomiast liczba wolnych miejsc pracy i miejsc aktywizacji zawodowej zgłoszonych przez pracodawców do urzędów pracy w marcu 2013 r. wyniosła 87,4 tys. i w porównaniu do lutego 2013 r. wzrosła o 4,6 tys., czyli o 5,6 proc.
Spadek stopy bezrobocia odnotowano w 14. województwach. Najsilniejszy (o 0,4 punktu) miał miejsce w województwie zachodniopomorskim. W województwie mazowieckim natężenie bezrobocia w porównaniu do poprzedniego miesiąca nie uległo zmianie, a w opolskim wskaźnik bezrobocia wzrósł o 0,1 punktu. Najniższą stopę bezrobocia (10,7 proc.) odnotowano w województwie wielkopolskim, najwyższą w warmińsko-mazurskim (22,3 proc.).
Liczba bezrobotnych w końcu marca 2013 roku wyniosła 2 315,9 tys. osób i w porównaniu do końca lutego 2013 r. spadła o 20,8 tys. osób.
Jak wyjaśnia resort pracy, o spadku bezrobocia zadecydował wzrost liczby wyłączeń z ewidencji, przy zmniejszonym napływie. Powodem wyłączeń były w głównej mierze podjęcia pracy, co związane jest z rozpoczęciem, pomimo niesprzyjających warunków atmosferycznych, prac sezonowych. Nastąpił również wzrost liczby osób bezrobotnych aktywizowanych przez powiatowe urzędy pracy w ramach aktywnych form.
Resort podkreśla znaczny spadek, w porównaniu do poprzedniego miesiąca, liczby bezrobotnych kobiet (o 1,8 proc.), podczas gdy liczba bezrobotnych mężczyzn zmniejszyła się minimalnie (o 0,01 proc.). „Może być to efektem zarówno dokonywanych w początkowych miesiącach roku zwolnień w sekcjach gospodarki zatrudniających głównie mężczyzn, jak też wynikiem przewagi kobiet wśród aktywizowanych bezrobotnych” - wyjaśnia MPiPS.
Napisany dnia: 18 04 2013 przez: gelen
Radiowa debata związkowa o OFE, bezrobociu i jawności dialogu
16 kwietnia ekspert Forum Związków Zawodowych Przemysław Dzido wziął udział w debacie związkowej na antenie Radia dla Ciebie. Dotyczyła ona proponowanych zmian w OFE, bezrobocia oraz jawności obrad Komisji Trójstronnej.
Jak mówił przedstawiciel Forum, jeśli chodzi o OFE, to od początku nie należało spodziewać się niczego dobrego. Jest to bowiem w zasadzie ruletka, w której zawsze można stracić. Zaznaczył, że powinien być wybór, kto chce być w OFE i grać na giełdzie, a kto nie, powinien mieć prawo odejścia z OFE i odkładania na emeryturę tylko w ZUS. Przypomniał też, że w TK była już mowa o możliwości wprowadzenia w przyszłości emerytur minimalnych i równych dla wszystkich, co całkowicie dowodzi niewydolności nowego systemu emerytalnego.
Dodał, że w dialogu niewiele można zmienić, jeśli chodzi o ważne kwestie społeczne. Stanowiska związków zawodowych są ignorowane, jak np. przy wydłużaniu wieku emerytalnego czy ustalaniu płacy minimalnej.
Przemysław Dzido zauważył, że propozycje ministra finansów to wyraz niesłusznego kierunku oszczędzania zamiast inwestowania w tworzenie miejsc pracy. Rząd nie ma żadnej polityki przemysłowej, wskutek czego rozwijają się tylko usługi. Przypomniał też, że Polska znajduje się na czele Państw zatrudniających ludzi na umowy terminowe.
Mówiąc o roli Komisji Trójstronnej zauważył, że aby zmienić jej uprawnienia, np. w kierunku decyzyjności jej ustaleń, konieczna byłaby zmiana konstytucji.
Odnosząc się do kwestii bezrobocia i Dnia Bezrobotnych, ustalonego na 11 kwietnia, przypomniał o strajku zorganizowanym na Śląsku, w którym brało udział FZZ oraz o pikietach wspierających ten strajk w całym kraju.
Napisany dnia: 18 04 2013 przez: gelen

<< Poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 Nastepna strona >>

powrót, do góry